Punkt po dreszczowcu
Wielkie emocje towarzyszyły starciu Słupi Słupsk z AZS UMCS. W Lublinie padł remis, choć do ostatnich minut nie było wiadomo, jak zakończy się to spotkanie.
Kibice szczypiorniaka w Polsce nie mogą narzekać na poziom spotkań na zapleczu ekstraklasy. Często zdarza się bowiem, że mecze pierwszej ligi dają kibicom więcej emocji niż niektóre rywalizacje topowych drużyn w kraju. Do takich wydarzeń można z całą pewnością zaliczyć mecz w Lublinie, gdzie miejscowy AZS podejmował Słupię Słupsk. Patrząc na osiągnięcia obu drużyn w ubiegłym sezonie można było przypuszczać, że zawodniczki z północy kraju odniosą tam łatwe zwycięstwo. Nic bardziej mylnego. Spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
Już pierwsze minuty tego meczu potwierdziły bojowe nastawienie w szeregach lublinianek. Po składnej akcji wynik tego meczu otworzyła Patrycja Szyszkowska. Słupia nie zamierzała jednak oddawać pola rywalkom i szybko próbowała nawiązać kontakt z przeciwniczkami. Na nieszczęście dla przyjezdnych nieźle w tym meczu spisywała się Katarzyna Gruszecka.
Słupszczankom w porę udało się jednak narzucić swój styl gry. Dzięki składnym akcjom wypracowywały dogodne pozycje, które wykorzystywały między innymi: Agnieszka Łazańska i Katarzyna Cieśla. Ważne trafienia dołożyła też Aleksandra Lisiecka. Na skuteczne akcje przyjezdnych rywalki odpowiedziały celnymi rzutami Magdaleny Markowicz. Na przerwę Słupia schodziła z jednobramkową przewagą.
Drugą część spotkania lepiej rozpoczęła Słupia. Zespół Michała Zakrzewskiego wykorzystał grę w przewadze, po tym jak Karolina Wawrzonek została odesłana na ławkę kar. Celne rzuty Lisieckiej i Łazańskiej pozwoliły wyjść na prowadzenie. Rywalki nie odpuszczały i konsekwentnie niwelowały przewagę gości. Lublinianki doprowadziły w końcu do remisu i zwietrzyły swoją szansę na zwycięstwo. W 45. minucie wyszły nawet na prowadzenie 17:16.
Od tego momentu kibice mogli oglądać niesamowicie zacięty pojedynek. Obie drużyny walczyły o każdy centymetr parkietu. Nie brakowało ostrej walki i zaciętości. Na dwie minuty przed końcem Słupia prowadziła 22:20. Dzięki świetnej postawie Gruszeckiej w bramce przyjezdne nie zdobyły już jednak ani jednego punktu więcej. Lublinianki miały za to dwa karne. Pierwszego z nich nie wykorzystała Katarzyna Jarosz. Słupszczankom nie udało się przejąć piłki, a ta, odbita przez bramkarkę, trafiła ponownie do Jarosz, która tym razem już się nie pomyliła. Później to zespół Michała Zakrzewskiego mógł przechylić szalę na swoją korzyść, jednak z siedmiu metrów pomyliła się Aleksandra Lisiecka. Kiedy wydawało się, że mimo to uda dowieźć się remis do końca meczu, słupszczanki popełniły poważny błąd w obronie. Sędziowie nie mięli wątpliwości i wskazali na linię wytyczającą rzut karny, który wykorzystała Jagoda Lasek. Koniec meczu – 22:22.
– Kolejny bardzo trudny mecz. Rywalki postawiły bardzo trudne warunki. To był mecz walki, od pierwszej do ostatniej minuty. Mecz rozstrzygnął się w ostatnich 24. sekundach. Nasz niewykorzystany karny, błąd w obronie i karny dla rywalek. Pozostaje niedosyt ale też przekonanie, że mamy drużynę i grając z pełnym zaangażowaniem możemy wygrać z każdym – powiedział zaraz po meczu szkoleniowiec Słupi, Michał Zakrzewski.